niedziela, 29 grudnia 2013

Chapter II

  Podeszłam do chłopaka i lekko złapałam go za przedramię na co on od razu się wzdrygnął.
-Co ty robisz?!-krzykną odwracając się gwałtownie w moją stronę. Musze przyznać, że był nieziemsko przystojny... Na serio.
-Um..Chce tylko wiedzieć co ty robisz stojąc za burtą statku i wychylając się w stronę wody?-zapytałam nieco onieśmielona.
-Wiesz to chyba nie twoja sprawa.-odpowiedział z lekką irytacją w głosie.
-Hmm... To chyba jest moja sprawa bo jakby co to ja będę musiała się ratować.-odparłam pewna siebie, choć zazwyczaj jestem nieśmiałą osobą, ciekawe skąd u mnie ta odwaga?- A nie bardzo mi się to podoba, ponieważ woda jest niewyobrażalnie lodowata.-chyba go zagięłam, bo zastanawiał się przez chwilę co odpowiedzieć
-Na serio jest taka zimna?-spytał trochę zrezygnowany.
-Zimna to mało powiedziane. Miałam już styczność z taką temperaturą wody, kiedyś w zimę chciałam sprawdzić czy lód na stawie obok, którego mieszkałam jest twardy czy kruchy, przez co wpadłam do zbiornika wody. Na szczęście byłam tuż przy brzegu i szybko z niej wyszłam, ale nadal pamiętam ten
 ból przeszywające moje ciało. To zdecydowanie było jedno z najgorszych przeżyć w moim życiu. Dlatego nie polecam ci skakania w tę otchłań zimna.-powiedziałam do chłopaka, któremu zrzedła mina i nie był już taki chętny do skakania, co mnie niezmiernie ucieszyło.
-No dobra wygrałaś-odparł, po czym zaczął przekładać nogi przez metalową barierę.-A tak w ogóle to jestem Harry, Harry Styles.-powiedział, gdy stał już koło mnie.
-Miło Cię poznać Harry, jestem Kathleen, przyjaciele mówią na mnie Kath.-uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie.
-Więc Kath, jeżeli mogę tak do Ciebie mówić-przytaknęłam głową pozwalając mu na to-może chciałabyś wybrać się na kolacje, na której będę ja inni i 'ważni ludzie', którym tylko kasa w głowie.-nie powiem troche zaskoczył mnie tym pytanie. Powinnam się zgodzić...Sama nie wiem.
-Nie jestem pewna.-powiedziałam lekko zmieszana propozycją.
-Oj no proszę Cię, to dzięki tobie nie zamarzam w tej lodowatej wodzie, więc chcę się jakoś odwdzięczyć. Zgódź się- nagle zaczął robić smutną minkę, przez co parsknęłam śmiechem.
-Oj dobrze tylko wiesz...Bo ja nie mam w co się ubrać, te wszystkie babki, które tam będą na pewno będą miały szykowne, pięknie skrojone sukienki. Oczywiście posiadam tę część garderoby, tylko moje nie są takie eleganckie-odparłam zrezygnowana.
-Nie przejmuj się, mam 'narzeczoną', która ma pełno sukienek w których nie chodzi. Założę się, że znajdziemy jakąś dla Ciebie-uśmiechnął się ciepło co dodało mi otuchy. Złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w kierunku pokoi dla pierwszej klasy. Chłopak zatrzymał się przed pokojem numer 69. Otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą. Wow jaki dżentelmen. Gdy już sam wszedł do do środka, lekko popchnął mnie w kierunku ogromniej drewnianej szafy, ozdobionej złotymi wzorami. stanął obok mnie i uchylił drzwiczki szafy.
-Która Ci się podoba?
-Wszystkie są piękne, mi to jest bez różnicy.-powiedziałam zachwycona widokiem strojnych sukienek.
-Może ta?-spytał pokazując mi czarną sukienkę bez ramiączek.
-Tak. Jest świetna-chłopak wręczył mi materiał i wskazał drzwi łazienki, abym mogła się w niej przebrać. Ruszyłam do pomieszczenie. Wystrój był bardzo ładny. Nie myśląc o tym dłużej, ściągnęłam ubrania i nałożyłam kreacje. Przejrzałam się w dużym lustrze, które znajdowało się przede mną na kremowej ścianie. Postanowiłam rozpuścić włosy i ku mojemu zaskoczeniu efekt był całkiem niezły. Wyszłam z łazienki i napotkałam Harry'ego, który miał rozchylone usta i wpatrywał się we mnie jak w obrazek.
-Coś nie tak?-spytałam.
-Nie,nie, po porostu wyglądasz pięknie.-poczułam jak się rumienie czego niezmiernie nienawidziłam.
-Dzie..Dziękuje.- za jąkałam się czując swoje zażenowanie. Chłopak podszedł do mnie i pochylił głowę na moim uchem.
-Jesteś urocza gdy się rumienisz.-powiedział ukazując rząd śnieżno-białych zębów. Postanowiłam nie odpowiedzieć na jego odzywkę.
-Dobra choć idziemy, kolacja zaczyna się za 5 minut.
-No lepiej się pośpieszmy.-dodałam zadziornie się uśmiechając i zaczęłam biec.
-Taka jesteś.-powiedział Harry, który zaraz dorówna mi kroku. Złapał mnie w talii i przerzucił przez ramię.
-Ej tak się nie bawię.-powiedziałam i zaczęłam się szarpać.
-Następnym razem Cię ukaże.-powiedział przez śmiech i mnie puścił
-Dobra zaraz będziemy na miejscu, więc lekko się uśmiechnij i krocz dumnie w ich stronę.
-Ok. Postaram się. Ale mam jedno pytanie..
-Jakie?-spytał chłopak.
-Czy oni są mili?-spytałam z obawą.
-No cóż niektórzy tak na przykład Pani Montrose jest bardzo miłą osobą, ale uważaj na moją matkę i 'narzeczoną' to są prawdziwe żmije.-trochę posmutniałam słysząc, że ma narzeczoną, mówił mi to wcześniej, ale wtedy nie zwracałam na to uwagi. Weszliśmy do dużej sali gdzie pasażerowie pierwszej klasy zwykle jadali posiłki. Zbliżyliśmy się do stolika i i kilkanaście par oczu zwróciły się na mnie.
-Harry kto to?-spytała kobieta o blond włosach, zakładam, że to jego matka.
-No właśnie kto to?-oburzyła się dziewczyna siedząc obok jak mi się wydawało jego matki, to musiała być ta narzeczona...
-Um to jest dziewczyna, która uratowała mnie przed wypadnięcia za burtę. Chciałem obejrzeć przód statku i za mocno się wychyliłem przez co prawie wypadłem. Na szczęście podbiegła do mnie Kathleen-powiedział spoglądając na mnie.-i pomogła mi się wciągnąć spowrotem na statek.-chwila to było inaczej! Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem a on tylko dziwnie na mnie spojrzał. Może chciał ukryć prawdę..
-Miło Cię poznać Kathleen-powiedział chyba jego matka, wyczułam w jej głosie taką jakby niechęć, prawdopodobnie mnie nie lubi.
_________________________________________________________________________________    No i jest jakoś mi się udało to napisać. Na następny rozdział będziecie musieli trochę poczekać, ale sprubuję go dodać jak najszybciej :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz